♥ „Dom jest do mieszkania a nie do sprzątania”
♥ „Tylko nudne kobiety ludzie mają nieskazitelnie czyste domy”
♥ „Czuję, że powinnam posprzątać mieszkanie, więc położę się i poczekam aż to uczucie minie”
Przysięgam, że któregoś dnia wytapetuję sobie mieszkanie tymi hasłami. To po prostu kwintesencja mnie. Z resztą Mąż Ekologiki może potwierdzić, że jak nic innego na świecie, sprzątanie skutecznie wyzwala ze mnie najmroczniejsze demony. Ogłoszenie w ekologikowym domku „Dnia Sprzątania” jest równoznaczne z powołaniem do życia „Dnia Awantury”. Ja po prostu, genetycznie (przepraszam mamo ♥) nienawidzę sprzątać. Zdarza się jednak, że aktywnie mobilizuję się do sprzątania, gdy ze strony podstępnego Męża Ekologiki pada zdanie „Żono, idę do sklepu po domestosa, bo ja tymi Twoimi ekologicznymi wynalazkami sprzątał nie będę”. No i masz. Awantura murowana. Ale w imię tego, by oszczędzić nasz dom i nasze zdrowie od zdradzieckiej i szkodliwej „chemii domowej”, zakasuję rękawy i sięgam po sprawdzoną w boju „domową chemię domową”. A wręcz ekologiczną domową chemię domową ;)
Ocet
Patologicznie wprost nie znoszę zapachu octu i sporo czasu zajęło mi zaakceptowanie faktu, że ten nieznośny zapach będzie mi towarzyszył przy porządkach domowych. A wszystko w imię ekologicznego życia. Ale muszę octowi oddać należne mu honory za to, jak znakomicie radzi sobie z ceramiką i armaturą łazienkową i tylko tam ma zastosowanie w moim domu (naprzemiennie z mydlano-boraksowym płynem czyszczącym). Jeżeli w wannie lub brodziku prysznica pojawił się ten paskudny mydlany osad – ocet będzie dobrym rozwiązaniem. Najlepiej przelać go do butelki z atomizerem, spryskać zabrudzone powierzchnie, zostawić na kilka minut, a potem przetrzeć szmatką. Schodzi bez szorowania ;) Ocet jest też świetnym rozwiązaniem na kamień osadzający się na armaturze łazienkowej oraz do czyszczenia toalety – w parze z olejkami eterycznymi :)

Spray czyszczący mydlano-boraksowy
Przepis zaczerpnęłam od niezastąpionej Magdy Prószyńskiej z chwastnej pracowni. Osobiście uważam, że jest to jeden z najbardziej uniwersalnych środków czyszczących, nic więc dziwnego, że w moim rankingu ekologicznych czyścideł zdecydowanie dzierży palmę pierwszeństwa. Jedynym mankamentem jest konieczność pozyskania mydła kokosowego potasowego gospodarczego. Gospodarczego, czyli takiego, które nie ma dodatku tłuszczy służących pielęgnacji. Jeżeli uda nam się przebrnąć przez pierwszy krok – reszta to pestka. Mydło rozpuszczamy w wodzie z dodatkiem odrobiny borakasu, możemy dla kurażu dodać kilka kropel olejku eterycznego, całość przelewamy do butelki z atomizerem i jazda :) Płyn radzi sobie właściwie ze wszystkim, a dzięki dodatkowi boraksu możemy liczyć na to, że skutecznie pozbędziemy się bakterii. Mile zaskoczył mnie skutecznością w kuchni – zwłaszcza w pojedynku z zatłuszczoną kuchenką, sprawdzi się też do blatów, frontów i wnętrz szafek :)
Pasta piorąca
O proszku do prania napisałam osobny elaborat, ale po ponad pół roku użytkowania potwierdzam, że pasta piorąca wykonana z mydła rzepakowego, boraksu i sody kalcynowanej niezmiennie jest bohaterką w naszym domu. Pranie jest doprane, białe ubrania nie szarzeją, mają świeży zapach. Sama pasta jest tańsza niż sklepowe proszki i bardzo wydajna, a jej wykonanie nie jest bardziej pracochłonne niż zrobienie apetycznego smoothie – do obu tych czynności należy zrobić tylko „bzium” blenderem ;) Jeżeli nie odpowiada Ci konsystencja pasty, to z łatwością możesz przerobić ją na żel do prania. Ja dodaję do pasty stosownie więcej wody i przechowuję w… szklanych butelkach po przecierze pomidorowym ;)

Mydła
Jak nie trudno zauważyć, kluczowymi składnikami dwóch wcześniej omówionych produktów są mydła i nie ukrywam, że jest to pewne wyzwanie. Ale właśnie od mydlanych kontrowersji (i alergii na proszek do prania) zaczęła się moja szarża w kierunku ekologicznych środków czystości. Odkrycie, że mydło to produkt wykonany przeważnie z łoju zwierzęcego, lub alternatywnie z oleju palmowego, który nie jest moim ulubieńcem ze względu na liczne swoje przewiny, spowodowało, że zaczęłam poszukiwać innych rozwiązań i ostatecznie zdecydowałam się na samodzielną produkcję mydeł gospodarczych. Rzepakowego potasowego do prania – bo nie pieni się praktycznie wcale, i kokosowego potasowego – które właśnie wprost przeciwnie, pieni się fenomenalnie, a w dodatku ma fantastyczne właściwości odplamiające. To ostatnie uratowało moją jedyną, nietanią, białą koszulę (nietanią bo uszytą w Polsce) pozbywając się plamy z sosu pomidorowego (brawo ja, kto gotuje spaghetti napoli w białej koszuli?). Ten mydlarski krok to definitywnie przełom. Szybko się okazało, że strach ma wielkie oczy, a zrobienie mydła jest prostsze niż upieczenia ciasta i nie jest też bardziej czasochłonne. Od razu napomknę, że moja mydlarska przygoda na mydłach gospodarczych się nie kończy, ale o tym jeszcze ciiiii ;)

Inne sprawki do poprawki
Cóż, nikt nie jest doskonały, a zdobywająca szturmem popularność moda na ekologiczne sprzątanie w naszym domu potrzebowała czasu by rozgościć się na dobre. Do kilku zakamarków ekologikowego domku te huraganowe zmiany jeszcze nie dotarły i do kilku być może nigdy nie dotrą. To czego nie zastąpiłam preparatami domowej produkcji dobieram z dużą dbałością stawiając na jak najbardziej ekologiczne rozwiązania. Do zmywarki z powodzeniem używam tabletek Frosch, które nie dość, że posiadają certyfikat Ecolabel, to zapakowane są wyłącznie w kartonik i w dodatku nie są pakowane w osobne plastikowe folijki. Przyznam, że w tym obszarze nie mam wielkiej motywacji do zmiany, szczególnie, że nie jestem zadowolona z preparatów domowej produkcji. Ostatnią i jedyną rzeczą z kategorii „chemia domowa konwencjonalna”, która uchowała się w naszym domu, jest płyn do mycia szyb – i tu też zawarta jest odpowiedź, dlaczego akurat to ;) Otóż ja odkąd mieszkam w Poznaniu okien nie umyłam ani razu. No po prostu, Ch**owa Pani Domu to ja ;)
Pingback: Granice zero waste | Ekologika - ekologiczny styl życia()
Pingback: Jak zrobić mydło w domu | Ekologika - ekologiczny styl życia()